Mieszkańcy dużych miast na Pomorzu zaczynają odczuwać negatywne skutki trwających od tygodnia protestów. Jest hałas do późnych godzin, dokuczają korki i rośnie obawa o zakażenie koronawirusem.
To jedna wielka dyskoteka na ulicach Gdańska – mówi czytelniczka, pani Joanna, która mieszka przy głównej arterii w centrum Gdańska. – Wulgarne okrzyki, klaksony samochodów i głośna na muzyka z megafonów. Rozumiem sprzeciw, ale to staje się zwyczajnie uciążliwe. Nie wyobrażam sobie by trwało to jeszcze kolejny tydzień. Liczę na spokojny weekend – dodaje.
Mieszkańcom oprócz hałasu przeszkadzają korki.
Któregoś razu protest dotarł na obwodnicę. Układ drogowy w Trójmieście to system naczyń połączonych, więc gdy samochody powoli jechały ekspresówką to na ulicach w mieście też korki się pojawiły. Do domu wtedy wracałem dwie godziny – opowiada Tomasz z Osowy.
Jest jeszcze coś, o czym manifestujący zapominają – koronawirus.
Za chwilę zabraknie łóżek i respiratorów na Pomorzu. Dlaczego? Te imprezy na ulicach, bo trudno to inaczej nazwać, wpłyną na wzrost zakażeń w naszym regionie. Wracający do domu często nastolatkowie będą zarażać swoich rodziców, a nawet dziadków i babcie. W tej sytuacji konsekwencje łatwo sobie wyobrazić – uważa Krzysztof z Gdyni.
Na zmęczenie protestami zwrócił uwagę Krzysztof Kęsicki z Odpowiedzialnego Gdańska. Jego zdaniem protesty nie mają już takiego poparci społecznego co jeszcze w pierwszych dniach. Przytacza komentarze z lokalnego portalu.
Tzw. #StrajkKobiet powoli wygasa. Czas zakończyć tą szopkę. Ludzie już mają dość.
Kilka komentarzy z @Trojmiasto_pl i ilość polubień mówi o tym dobitnie… pic.twitter.com/D3EBYI3H63— Krzysztof Kęsicki (@KesickiKrzysiek) October 29, 2020
Na piątek planowane są największe protesty. Czy frekwencja dopisze? Zobaczymy.
ale denny artykuł….